(WROCŁAW) - Ale będą jaja! - krzyczy protestująca pielęgniarka. W dłoni dzierży woreczek z kurzymi jajami. Manifestacja pielęgniarek i położnych przemaszerowała ulicami Wrocławia. Od dolnośląskiej kasy chorych przez urząd wojewódzki do urzędu marszałkowskiego.
Zebrane pielęgniarki zablokowały wejście do siedziby Dolnośląskiej Regionalnej Kasy Chorych. Były okrzyki i protesty. Potem pochód ruszył w kierunku urzędu wojewódzkiego.
- Chodźcie z nami - skandowały kobiety. Poszedłem.
Kolumna wije się wrocławskimi ulicami. Maszeruje około 300 kobiet. Grzechoczą kamienie zamknięte w plastikowych butelkach, hałasują gwizdki, blaszane pokrywki i dzwoneczki.
Pochód jest ubezpieczany przez policję. Radiowozy pobłyskując kogutami toczą się powoli przed i za pielęgniarkami. Wokół krążą funkcjonariusze. Czasem zawyje któraś z policyjnych syren. Czyżby mundurowi popierali manifestujących? Syreny harmonizują z gwizdkami, zlewając się w jeden głos protestu.
Przechodnie zatrzymują się i spoglądają zaciekawieni.
- Wy pacjenci, też jesteście ofiarami tej reformy! - wołają do nich pielęgniarki. - Chodźcie z nami!
Nikt się nie przyłącza, ale ludzie machają przyjaźnie w kierunku pochodu.
- Marek, a może pójdziemy? - zapytuje kolegę chłopak wnoszący skrzynki do pobliskiego warzywniaka.
Niziutka staruszka w wielkiej, lisiej czapie drepcze tuż za kolumną. Jest wyraźnie oburzona:
- Harowałam tyle lat, a teraz k... - w jej ustach przekleństwo brzmi bardzo dziwnie - 400 złotych emerytury!
Tłum przelewa się ulicami. Samochody, tramwaje i autobusy muszą poczekać. Robią to cierpliwie. Transparenty ogłaszają:
- Władzo podnieś głowę znad koryta!
Gdy czoło kolumny wchodzi na estakadę przy pl. Społecznym, jej ogon wysuwa się dopiero z ulicy Krasińskiego. To dobre 200 metrów.
Pod urzędem wojewódzkim we Wrocławiu czeka na pielęgniarki policja. Drzwi są zamknięte.
- Panie wojewodo proszę do nas wyjść! - grzmi megafon.
- Ale będą jaja - dodaje pani w czerwonym płaszczu. Podnosi w górę woreczek z kurzymi jajami.
Wojewoda nie wychodzi. Parę jajek ląduje na drzwiach urzędu. Rykoszety opryskują policjantów, panią z telewizji i naszego fotoreportera. Idą w ruch chusteczki higieniczne. Najbardziej ucierpiał policjant. - Z niesmakiem czyści sobie ucho.
Przedstawicielki protestujących zostają zaproszone do środka. Spotkają się z wojewodą.
Pytam o czym będą rozmawiać.
- Czas rozmów się skończył! - słyszę odpowiedź. Pomimo tego, emisariuszki spędziły u wojewody przeszło godzinę.
W tym czasie morale ich koleżanek zaczęło się pogarszać. Siąpi deszcz.
- Idziemy dziewczyny - mówi jedna z oczekujących - Mam mokre buty.
- Cierpliwości koleżanki - pani w czerwonym płaszczu, ta od jajek, skanduje przez megafon. - Jak wrócą zablokujemy most Grunwaldzki!
Nam już wszystko jedno!
Wróciły.
- Nic nowego dla was nie mamy - megafon zawędrował w końcu we właściwe ręce. - Wojewoda może powtórzyć tylko wczorajsze propozycje ministra. Idziemy do marszałka.
Most Grunwaldzki poszedł w zapomnienie.
Pod siedzibą urzędu marszałkowskiego szpaler czarnych, policyjnych mundurów. Do manifestujących wyszedł marszałek Jan Waszkiewicz i jego zastępca Krzysztof Prędki. Wymiana zdań jest trudna.
- Rozmowy trwają - mówi marszałek. - My możemy zaoferować około 200 zł podwyżki brutto.
Protestujące żądają 500.
- Nam już jest wszystko jedno - wołają - będziemy protestować do upadłego!
Jutro idziemy do prezydenta Zdrojewskiego. Nie ustąpimy!
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?